FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
*** WPROWADZENIE FABULARNE ***
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum www.theforcehasawakened.fora.pl Strona Główna » Wprowadzenie » *** WPROWADZENIE FABULARNE ***
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ShVagYeR
Mistrz Gry



Dołączył: 05 Sty 2016
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Łódź

 Post Wysłany: Śro 0:48, 06 Sty 2016    Temat postu: *** WPROWADZENIE FABULARNE ***



Szok i niedowierzanie.

Informacje docierały powoli. Im dalej od galaktycznego centrum, tym później. Za każdym razem towarzyszył im początkowy szok i zaprzeczenie. Zaraz potem oburzenie i żałoba. Wszyscy obywatele Nowej Republiki łączyli się w cierpieniu. Za straconymi bliskimi i dalszymi znajomymi. Za straconymi reprezentantami układów należących do Republiki. Za straconym kanclerzem Villechamem, uosobieniem spokoju i rozwagi.

Hosnian Prime, stolica Nowej Republiki, został zniszczony. Razem ze wszystkimi ciałami niebieskim w układzie Hosnian. W mgnieniu oka wyparowała planeta, jej cztery księżyce i miliardy istnień. Starsi ludzie i istoty rozumne pamiętające Alderaan poczuły przygnębienie i strach. Młodsi nadal próbowali ogarnąć ogrom strat i pożogi. Wątłe siły zbrojne, dodatkowo nadszarpnięte zniszczeniem całej floty w układzie Hosnian, próbowały rozpaczliwie utrzymać porządek i nie pozwolić na ruchy separatystyczne napędzane strachem przed Najwyższym Porządkiem. Kilkudziesięciu ocalałych senatorów zebrało się na planecie Chandrila, aby zawiązać Radę Tymczasową i ustalić plan dalszego działania.

Niedługo potem wśród obywateli Republiki pojawiła się nadzieja. Dotąd wyśmiewana lub wprost poniżana generał Leia Organa ze swoją prywatną armią okazała się ratunkiem dla wszystkich istot miłujących wolność. Jej Ruch Oporu (teraz już nazywany tak bez szyderczych uśmieszków) dokonał zuchwałego ataku na superbroń Najwyższego Porządku - bazę Starkiller - i zniszczył ją, niczym bohaterowie z dawnych lat zmagający się z imperialnymi Gwiazdami Śmierci. Wieść o zwycięstwie rozniosła się dużo szybciej, w odleglejsze zakątki Galaktyki docierając w tym samym czasie, co informacja o zniszczeniu Hosnian Prime. Morale uległo zdecydowanej poprawie i wszędzie w Republice młodzi i starsi ochotnicy wsiadali do swoich statków (lub promów pasażerskich, jeśli nie posiadali własnych jednostek) i przybywali do układu D’Qar, aby przyłączyć się do rosnącego w realną siłę Ruchu Oporu. W obliczu braku oficjalnego rządu i bałaganu biurokratycznego dowództwo Floty Obronnej Nowej Republiki dało kapitanom i dowódcom grup floty wolną rękę w “asystowaniu Ruchowi Oporu podczas działań bojowych”. Najwyższy Porządek otrzymał śmiertelny cios, ale nie zginął. Zagrożenie nadal było realne.

Ale w zapadającej ciemności jest światełko nadziei. Nie mówi się o tym oficjalnie, ale podobno rycerze Jedi wrócili do Galaktyki. Jeden albo jedna z nich (zależy której wersji wierzyć) miała wziąć udział w ataku na bazę Starkiller. Niektórzy mówią, choć pewnie wyolbrzymiają, że sama wysadziła bazę w powietrze przy użyciu Mocy; Rolą sił Ruchu Oporu miałoby być tylko odwrócenie uwagi Najwyższego Porządku. Nawet sceptycy, którzy dotychczas uważali Jedi i Moc za mit, podejrzewają, że w tej plotce jest ziarno prawdy i patrzą w przyszłość z nadzieją.

Nowa Republika została zraniona. Ciężko zraniona. Ale zobaczyła też, że Najwyższy Porządek może być zwyciężony. Duch Rebelii nie zginął i właśnie się odradza.





Konsternacja i intrygi.

Admiralicja Najwyższego Porządku zareagowała na zniszczenie bazy Starkiller w sposób różnoraki. Ci, którzy popierali generała Huxa i jego projekty (albo z faktycznego przekonania, albo chcąc podłączyć się pod jego sukces w pięciu się na szczyty władzy) byli zadziwieni porażką bazy Starkiller i specjalnie szkolonych szturmowców. I nie do końca wiedzieli, co robić dalej. Oponenci generała próbowali wymyślić sposób na wykorzystanie okazji i poprawienie swojej pozycji kosztem świeżo ośmieszonego oficera. Oczywiście nikt nie wyrażał głośno swojego zdania na temat ostatnich zdarzeń w strachu przed jedną ze słynnych już gwałtownych reakcji Kylo Rena.

Wszystkich pogodził Przywódca Snoke wydając lakoniczny acz treściwy rozkaz przegrupowania sił. Kylo Ren zniknął, generał Hux usunął się w cień, a inni wysocy rangą oficerowie zajęli się metodycznie uporządkowaniem podległych sobie sił floty i korpusu szturmowców. Tymczasowo ucichły intrygi i zakulisowe rozgrywki, bo nikt nie miał na nie czasu. Wszystkich nadal jednoczyła głęboka pogarda dla Nowej Republiki i chłodna determinacja w budowaniu nowej potęgi mającej przywrócić imperialny ład. Wiara w technologiczną przewagę i słuszność sprawy tylko dodawała im motywacji.

W oficjalnej wersji wydarzeń, serwowanej przez każdy kanał propagandowy w granicach Najwyższego Porządku, użyto pojęć “podstępny atak terrorystyczny”, “pokojowa baza planterna” i innych niepozostawiających wątpliwości co do tego, że Rebelianci są przesiąknięci złem i zepsuciem i należy ich ukarać za ten niegodny akt.

Tymczasem wtajemniczeni oficerowie otrzymali od Przywódcy Snoke’a ważną informację. Ruch Oporu odnalazł Luke’a Skywalkera. Musi on zostać wyeliminowany za wszelką cenę, aby nie wspomagał anarchii i chaosu, a ewentualny odrodzony zakon Jedi nie próbował znowu podstępnie przejąć kontroli nad wszystkimi istotami Galaktyki. Sam akt eliminacji będzie należał do Rycerzy Ren i ich przywódcy, ale priorytetem wszystkich sił Najwyższego Porządku ma być zdobycie mapy do Skywalkera. Wszystkie inne zadania są drugorzędne.

Machina wojenna, przywodząca na myśl czasy Imperium, została ponownie wprawiona w ruch. Jej cel ostateczny - dominacja. Jej cel na najbliższy czas - eliminacja ostatniego Jedi.


Ostatnio zmieniony przez ShVagYeR dnia Czw 0:28, 07 Sty 2016, w całości zmieniany 3 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
ShVagYeR
Mistrz Gry



Dołączył: 05 Sty 2016
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Łódź

 Post Wysłany: Czw 17:40, 07 Sty 2016    Temat postu:



Tah ah dan kabee. Mówię wam, matoły, że to się uda. - rozległ się niski gardłowy głos olbrzymiej, oślizgłej, zielonej istoty, która mogła być tylko Huttem. - Tebba nie miewa złych pomysłów! Kark uba tytung! W przyciemnionej sali, cuchnącej stęchlizną i rozpustą, zapadła grobowa cisza. Nawet w kuchniach pałacowych droidy uwijające się nad przygotowywaniem obrzydliwych przysmaków na chwilę przystanęły zaskoczone brakiem hałasów zazwyczaj dobiegających z sali tronowej.

Zebrani wokół Hutta pomniejsi gangsterzy, zbóje i sykofanci zwiesili głowy wiedząc, że jakakolwiek dalsza dyskusja może się skończyć w najlepszym wypadku szybką śmiercią, a w najgorszym - śmiercią powolną i bolesną. Nikt nie dyskutuje z Tebbą, gdy ten się zdenerwuje. Przynajmniej nikt o zdrowych zmysłach.

Nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby też poprzeć jego najnowszego pomysłu.

Wszystko zaczęło się godzinę wcześniej, gdy przybył szpieg z układu D’Qar. Tebba, w przeciwieństwie do wielu innych gangsterów, zainteresował się Ruchem Oporu i umieścił w nim kilku swoich ludzi, aby mu donosili o posunięciach tych - jak by się mogło wydawać - rekonstruktorów historycznych zafascynowanych erą Rebelii. Nigdy nie wiadomo, kiedy nawet od takiej bandy fanatyków mogą wypłynąć informacje, których wartość da się wyrazić w kredytach.

Jeden z ludzi Tebby dzięki szczęśliwemu splotowi okoliczności (lub, jak sam później twierdził, jego umiejętnościom) znajdował się w centrum dowodzenia Ruchu Oporu, gdy dwa droidy astromechaniczne wyświetliły ku uciesze zebranych mapę prowadzącą do Luke’a Skywalkera. Jeszcze większe szczęście (lub umiejętności) sprawiły, że miał przy sobie kieszonkowy holorekorder, który zdołał niepostrzeżenie wyjąć, użyć i schować. Tym sposobem kartel Hutta Tebby wszedł w posiadanie jednego z najbardziej poszukiwanych artefaktów - mapy do ostatniego Jedi.

Tebba, długowieczny jak każdy Hutt, pamiętał doskonale czasy, gdy w galaktyce były tysiące rycerzy i mistrzów Zakonu. Wspominał te czasy niemal tak samo źle, jak czasy Imperium i wszechobecnej bezpieki. Każda przeszkoda w robieniu interesów jest irytująca - zarówno taka nosząca miecz świetlny, jak i taka w białej zbroi. Gdy szpieg przyniósł i zaprezentował holorekorder, Tebba - jak było można przewidzieć - ryknął głośno, ni to z radości, ni to z frustracji. Po prostu uznał za stosowne w ten sposób powiadomić wszystkich swoich podwładnych, że przyjął to do wiadomości. Następnie ucichł i oddał się rozważaniom, jak z tego wyciągnąć kredyty, a przy okazji utrzeć nosa tym draniom z Najwyższego Porządku i fanatykom z Ruchu Oporu.

Ho ho ho ho ho - rozległ się niski śmiech Hutta po dłuższej chwili, w czasie której nikt nie odważył się nawet ruszyć. - Tebba wie, co z tym zrobić. Ho ho. Zebrać wszystkich ludzi, odwołać szpiegów, piratów i przemytników. Wszyscy i ich statki gwiezdne mają się zebrać tu, na Nal Treska.

Po pauzie, mającej podkreślić wagę chwili, kontynuował.

Następnie nadamy wiadomość holonetową w przestrzeń Najwyższego Porządku oraz na Chandrilę, czy gdzie tam teraz obradują te demokratyczne ścierwa z Republiki. Poinformujemy jednych i drugich, że jesteśmy w posiadaniu mapy. Imperialne sługusy Snoke’a dadzą sobie za nią poucinać kończyny. Rebelianckie szumowiny zrobią wszystko, aby nie pozwolić, żeby trafiła w ręce Porządku. Zobaczymy, jak się nawzajem mordują, a potem zmusimy tych, którzy pozostaną przy życiu, żeby zapłacili twardymi kredytami! Ho ho ho! - znów rozległ się śmiech zadowolonej z siebie przerośniętej glizdy.

- W sprawie… mojej nagrody… - zdołał wydukać szpieg od holorekordera, zanim został zakrzyczany.

- Milcz! Dostaniesz nagrodę w swoim czasie. - ryknął Tebba sfrustrowany faktem, że ktoś przerwał mu napawanie się własnym sprytem.

- A co jak przyleci cała flot… - wyrwał się jeden z mniej rozgarniętych gangsterów. Nie dokończył zdania, uciszyła go rozbita na jego twarzy śmierdząca pleśnią i przyprawami jaszczurka ciśnięta przez Tebbę, czemu towarzyszył donośny ryk. Traf chciał, że lecąca przekąska trafiła szpiega w oko. Sądząc po krwi wydobywającej się z oczodołu powalonego gangstera miał on już nigdy nic nie zobaczyć na to oko. Nikt nawet nie pomyślał o okazaniu współczucia czy pomocy. Wielu instynktownie zrobiło krok w tył, ci bardziej bojaźliwi nisko się pokłonili Huttowi. Aby pokazać posłuszeństwo lub aby zrobić z siebie mniejszy i przez to trudniejszy do trafienia cel.

- Kark koochoo! Powiemy Porządkowi, że jeśli przyślą więcej niż jeden okręt, to w życiu nie zobaczą mapy! Zniszczymy ją! A Republice powiemy, że w takim samym przypadku mapa poleci transmisją szerokopasmową na całą Galaktykę! - Tebba głośno sapał, przez co wygłoszenie ostatnich zdań trwało dłużej niż zwykle. Gdy się nieco uspokoił, kontynuował.
- Ustawimy zwiadowców w pobliskich systemach i na skrzyżowanich dróg hiperprzestrzennych. Jeśli wywęszymy choć cień więcej niż jednego okrętu od jednych czy drugich, to mapa wyparuje, albo trafi do HoloNetu dla wszystkich. Ktoś jeszcze ma wątpliwości co do mojego planu, pee-chah?

Gdzieś z tyłu sali tronowej rozległo się nieśmiałe, nerwowe klaskanie. Zaraz potem dołączył do niego chór rąk i innych odnóży zdolnych do wydania odpowiedniego dźwięku. Świta Hutta Tebby gremialnie wyraziła poparcie dla planu, mimo że większość z nich nadal nie była do niego przekonana, a niektórzy już postanowili uciekać jak najdalej od dotychczasowego pracodawcy. Temperament Huttów był legendarny, podobnie jak ich mania wielkości i przekonanie o swojej słuszności. Tebba był dumnym przedstawicielem swojej rasy.

Zanim aplauz zdążył ucichnąć, przemówił wyniosłym tonem.
- Wasze oklaski mnie nudzą. Wyjść. Przysłać moje niewolnice. Kiedy skończę się zabawiać, przysłać droida protokolarnego i holorekorder.

Zaraz potem został sam w sali tronowej. Stukając niecierpliwie tłustymi palcami w blat obok pokrytego śluzem podestu, na którym leżał, oblizywał już wargi językiem czekając na przybycie zlęknionych dziewcząt. Taaaak, przestraszone smakują jeszcze lepiej. A mógł się poszczycić wyjątkowo zwinnym językiem wśród przedstawicieli swojej rasy. Nikt nie pytał niewolnic o zdanie, czy to dobrze.

Oczekiwanie przerwał sunący bezgłośnie w powietrzu fotel antygrawitacyjny. Wyłonił się z ciemnego zakamarka, z którego niedawno było słychać oklaski inaugurujące burzę aprobaty dla Hutta. W fotelu siedział człowiek w bardzo zaawansowanym wieku. Z przodu wystawały kikuty obu nóg ucięte powyżej kolan. Był zgarbiony, siwy i pomarszczony, ale mimo to można było dostrzec, że za młodu był sprawny fizycznie i silny. Bystre ciemne oczy zdradzały żywy umysł. Jednak śniada skóra pokryta zmarszczkami, poważne braki w uzębieniu i przerzedzone długie włosy nie pozostawiały wątpliwości, że był to człowiek u kresu żywota. Nie były objawem żadnej choroby, po prostu osobnik ten żył o wiele dłużej, niż inni przedstawiciele jego rasy.

- Dobrze rozegrane. Będziesz miał swoje prywatne igrzyska na orbicie, kiedy tu przylecą po mapę. - powiedział cichym głosem zbliżając się do podestu Hutta. Kaleka nie okazywał ani krzty strachu.

- Pochwalasz, starcze? Jestem wniebowzięty - odparł ironicznie Hutt.

- Już wkrótce będziesz miał to, czego chciałeś. Więcej bogactwa i sławy. - powiedział niewzruszonym, monotonnym głosem kaleka i nie czekając na pozwolenie skierował swój fotel w stronę wyjścia z sali. Z drugiego końca wbiegały już niewolnice, zmuszone do robienia uśmiechniętych min. Żadna z nich nie chciała być dzisiaj “tą wybraną”. Każda wiedziała, że może paść akurat na nią.


Ostatnio zmieniony przez ShVagYeR dnia Czw 17:50, 07 Sty 2016, w całości zmieniany 4 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
ShVagYeR
Mistrz Gry



Dołączył: 05 Sty 2016
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Łódź

 Post Wysłany: Nie 12:38, 10 Sty 2016    Temat postu:



- Nie chcę się powtarzać, ale… to pułapka - powiedział admirał Ackbar. Jego hologram migotał na biurku admirała Gwiezdnej Floty Nowej Republiki Wedge’a Antillesa. Weteran walk kosmicznych myśliwców zmarszczył brwi.
- Wiem, admirale. Niezależnie od tego musimy zareagować. Rozmawiałem z generał Organą i zgadza się ze mną.
Kalamarianin przewrócił oczami, co było odpowiednikiem wzruszenia ramionami.
- Oczywiście. Apeluję tylko o daleko idącą ostrożność. Możemy być właściwie pewni, że nie jesteśmy jedynymi, którym Hutt Tebba złożył ofertę. Musisz tam wysłać dobrego dowódcę ze sprawną załogą, a także dobrego negocjatora.
- Mam już kogoś na oku. Jeśli to wszystko, admirale, to powrócę do planowania.
- Z naszej strony to wszystko. Niech Moc będzie z panem, Antilles. Ackbar, bez odbioru.

Hologram zniknął i w gabinecie Antillesa zapadła cisza. Przez żaluzje wpadały wieczorne światła Coronet City, stolicy Korelii. Kwatera dowódcy okręgu koreliańskiego znajdowała się na szczycie biurowca należącego do kilku agend Nowej Republiki. Najwyższe piętra były zarezerwowane dla Gwiezdnej Floty. Wciśnięciem guzika pod blatem admirał zasłonił całkowicie żaluzje i włączył lampę. Czekało go dużo przemyśleń, bo tak jak zauważył jego dawny dowódca, obecnie oficer Ruchu Oporu, sprawa śmierdziała pułapką na parsek. Niemniej jednak generał Leia oraz przywódcy Republiki zgadzali się, że sekret miejsca pobytu Luke’a Skywalkera nie może trafić do Najwyższego Porządku. Musieli podjąć ryzyko.




Oficer Wywiadu Najwyższego Porządku zgrzytał zębami, latami profesjonalnej samokontroli powstrzymując burzę gniewu i furii która gotowała się w jego sercu. Wyprostowany i dumny, nawet pojedynczy mięsień twarzy nie zdradzał jego uczuć. W końcu jego mundur niósł ze sobą pewien honor i dumę, której nie mógł splamić. Nie jako dziedzic imperialnej tradycji. Na jego barkach spoczywały pewne oczekiwania i w przeciwieństwie do niektórych co bardziej...narwanych...bohaterów Najwyższego Porządku, nie mógł sobie pozwolić na publiczne ataki furii. Musiał budzić respekt oraz szacunek. Musiał być kimś, kto nie tylko będzie budził pewną dozę zdrowego strachu, ale będzie też inspirował i motywował do jeszcze gorętszego zaprowadzania Najwyższego Porządku w Galaktyce.
Dlatego, niezależnie jak bardzo pragnął głośno i publicznie zadeklarować swoją nienawiść do całej rasy Huttów i zasugerować ich masową eksterminację, jak bardzo chciał sobie pozwolić na grymas obrzydzenia i salwę wyzwisk, tak tylko stał przed terminalem i wpatrywał się w raport. Dla krzątających się w okolicy żołnierzy było to spojrzenie pełne dezaprobaty.

Informacje, które otrzymał, były definitywnie prowokujące. Z jednej strony, myśl o dopadnięciu Luke Skywalker'a...nie, nie zapędzajmy się! Myśl o zdobyciu informacji na temat pobytu znienawidzonego Luke Skywalker'a była ekscytująca i sprawiała, że sam czuł gdzieś za skronią zapomniane poczucie zewu do walki, chęci chwycenia za broń i stanięcia w pierwszej linii ku chwale Porządkowi. I to uczucie, mimo że przyjemne, wpędzało go w naprawdę ponury nastrój.
Bo jeśli nawet u niego pojawiła się chęć wyjścia z cieni, to gdy tylko wojskowi się o tym dowiedzą, będą chcieli spalić Hutta i jego planetę do gołej ziemi. A tak, jak się spodziewał, obślizgły robal zabezpieczył się przed tym i...ta myśl miała trudność z uformowaniem się...Hutt miał ich w garści, przynajmniej na razie.

Przynajmniej na razie.
Jego już była w tym głowa, by ten stan rzeczy nie trwał długo. Jeden statek? Niech i tak będzie! W przeciwieństwie do Republiki, Najwyższy Porządek rozumiał potrzebę budżetu militarnego; jak pisał jeden z jego ulubionych teoretyków wojennych, państwo ślepe na swoje potrzeby wojskowe jest ślepe na swoje potrzeby bezpieczeństwa. Republika, zbyt ogłupiona ciągłą pogonią za kredytami, nie będzie w stanie konkurować jakościowo z okrętem Najwyższego Porządku! Było to jasne i klarowne, niczym gwiazda.
Po drugie, personel z jakiego mógł wybierać zdecydowanie przewyższał jakościowo to, z czego będzie korzystać Ruch Oporu. Jasne, wielu agentów wroga – mimo wszystko, po latach tej pracy, nauczył się ich szanować – mogłoby powiedzieć że urodzili się do tej roboty...metaforycznie.
Agenci Najwyższego Porządku do swojej roboty urodzili się całkiem dosłownie.
Krótki rozkaz. Salut i potwierdzenie. Jeszcze dziś...najpóźniej jutro, w jego gabinecie stawią się najlepsi z najlepszych. Bądź, najlepsi dostępni. Nie mógł być wybredny. Czas był kluczem do sukcesu.
Najlepsi negocjatorzy. Najlepsi komandosi. Najlepsi żołnierze. Ci, którzy słowem, blasterem i okrętęm przypomną całej Galaktyce, dlaczego widok szturmowego pancerza wzbudza respekt wszystkich, którzy go widzą. Wszystikch...z wyjątkiem obślizgłych Huttów.
Ale on nauczy Hutta szacunku. Nie osobiście...ale gdy oddział wróci ze swojego przyjdziału, będzie czuł się jak dumny ojciec który widzi jak jego dzieci otrzymują pierwsze z na pewno licznych odznaczeń za bohaterstwo.
Bo w przeciwieństwie do Republiki, Najwyższy Porządek był zbudowany na oddaniu, braterstwie i bohaterstwie.
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum www.theforcehasawakened.fora.pl Strona Główna » Wprowadzenie » *** WPROWADZENIE FABULARNE ***
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group